[blockquote author=”” link=”” target=”_blank”]Jeżeli wykorzystujesz zasoby agencji wdrożeniowej jedynie do tego, by wspierała Twój ecommerce w rozwiązywaniu zleconych przez ciebie kwestii technicznych – to robisz to źle. Tracisz potencjał wartościowego zasobu, który mógłbyś wykorzystać na swoją korzyść. Sprawdź jak![/blockquote]
Z artykułu dowiesz się czy i jak możesz współpracować z firmami zewnętrznymi wykorzystując ich pełen potencjał.
Optymalizacja kosztów współpracy e-commerce – software house
Ostatni rok (2023) i sytuacja rynkowa sprawiły, że temat ten jest bardzo popularny. Przechodzenie z rozliczeń abonamentowych na rozliczenie godzinowe. Weryfikacja działań i oglądanie każdej wydanej złotówki. Wstrzymywanie projektów wdrożeniowych oraz rozwojowych. Negocjacje stawek. Rotacje klientów z agencji do agencji lub do freelancerów w poszukiwaniu niższych kosztów…
Może mało kto z rynku agencyjnego otwarcie o tym mówi, ale dotknęło to prawdopodobnie każdej firmy.
Oczywiście – nie ma co winić e-commerców. Po pierwsze, to ich święte prawo by optymalizować koszty (jest to jeden z elementów prowadzenia biznesu). Po drugie, taką mamy obecnie sytuację na rynku, która wymusza pewne rozwiązania i działania.
Czasem jednak, problemem jest staje się forma, którą ta optymalizacja przybiera…
Komunikacja proaktywna i reaktywna
Do tej pory, na wewnętrzne potrzeby swojej firmy, dzieliłem współpracę z klientem według wymienionych wyżej form komunikacji. Nie chodziło mi przy tym o samą komunikację, a bardziej o zakwalifikowanie współpracy z danym ecommercem na bazie takich dwóch podejść:
- Współpraca proaktywna – to taka, gdzie klient chce i pozwala (a czasami wręcz wymaga) na to, by firma wychodziła z inicjatywą i propozycjami, czy to rozwiązań czy działań mających na celu realizowanie strategicznych celów biznesowych… Innymi słowy, my – jako agencja – mieliśmy pozwolenie na to, by poświęcać czas i przedstawiać rekomendacje różnych rozwiązań. Zajmowało to jakiś czas i klient za to płacił, ale miał z kolei stały dopływ nowych pomysłów – z których mógł, ale nie musiał, korzystać.
- Współpraca reaktywna – to z kolei taka forma współpracy, w której klient oczekuje podejmowania działań i realizacji jedynie wówczas, gdy sam coś zleci. Agencja czeka na zlecenie, a następnie je wykonuje.
Wirtualne „klasyfikowanie” współpracy w ten sposób przychodziło najczęściej w naturalny sposób – po prostu pytaliśmy o to klienta, lub obserwowaliśmy po miesiącu, dwóch jak się współpracuje z klientem i czy ma takie czy inne oczekiwania w naszą stronę.
Proaktywność – ukryty potencjał tuż pod nosem
Zaskoczeniem dla mnie (a widziałem już wiele prowadząc ten biznes) było odkrycie, że spora część klientów, którzy zaczynali z ecommercem, nie miała świadomości, że w takiej firmę jak software house jest możliwa taka usługa/takie działania (rekomendowanie różnych rzeczy). Oczywiście firmy oczekują konsultacji i doradztwa, ale raczej w momencie, gdy same podnoszą jakąś kwestię.
Jednak znacznie większym zdziwieniem było to, że zaskoczeni usługą i jej formą bywają także klienci przechodzący z innych agencji…
Wiem, brzmi to nieobiektywnie. Wychodzi z tego, że mój software house jest najlepsze, a reszta to jakieś patałachy… otóż, nic takiego nie powiedziałem i nie chciałbym, by brane to było jako generalizowanie. Nie w każdym przypadku tak jest – to trzeba jasno podkreślić.
Kluczową jednak sprawą będzie wyjaśnienie tego, o czym mówię, mówiąc o „wychodzeniu z propozycjami/rekomendacjami”.
Spora część osób czytających to może powiedzieć, że to praktycznie niemożliwe o czym piszę, przecież większość, jak nie wszystkie, agencje czy też software house’y mają procedury dosprzedaży, bo na tym polega biznes. Każda firma podrzuca swoim klientom dodatkowe usługi/produkty w trakcie współpracy, bo to tańsze niż szukanie nowych klientów.
Dla jasności. W większości przypadków – przykładowe zgłoszenie potrzeby podniesienia Magento do najnowszej wersji; czy zaproponowanie przejścia z LUMA na HYVA – nie jest sensu stricte usługą, o której ja mówię. To jest najczęściej czysta dosprzedaż.
Nie, żeby usługa, którą świadczymy jako Network Interactve, i którą mam na myśli, nie była dosprzedażą… też jest, bo finalnie rekomendujemy coś po to, by to wytworzyło pracę dla nas, co przynosi nam przychód… Chodzi bardziej o formę tej rekomendacji.
Dla przykładu.
Abstrahując od komfortowej sytuacji, w której klient sam chce (w domyśle zleca) generowanie pomysłów na rozwój jego e-commerce… Mówimy tu o tym, że np. klient zleca agencji co miesiąc przygotowanie tego samego pliku do wykonania importu. Przesyła plik XLS od dostawcy z jakimiś danymi i prosi, by zrobić z niego plik CSV w standardowym formacie importu do Magento (czyli odpowiednia struktura z kolumnami, nazwanymi kodami cech w pierwszym wierszu, odpowiednimi wartościami tych cech itd.).
Usługa o której mowa polega na „wykryciu” powtarzalnego procesu, który można dla klienta zoptymalizować (a na początku mu to zarekomendować) – bez jego prośby. Ktoś w agencji poświęca czas by:
- po pierwsze zaobserwować, że taki coś ma miejsce
- ustalić z klientem dlaczego to robi, jaki to ma cel i jaki jest spodziewany efekt
- zweryfikować, czy jest możliwość zoptymalizowania tego działania
- przedstawić klientowi opcje rozwiązań, łącznie z ich zaletami i wadami do rozważenia
A rozwiązaniem dla takiej sytuacji może być np.:
- nauczenie klienta samodzielnego przygotowywania pliku i wykonywania importu natywną funkcją Magento
- dodanie modułu typu MAGMI i nauczenie klienta korzystania z niego
- zaproponowanie wdrożenia skryptu/integracji, która automatycznie będzie realizowała to działanie
Każde z rozwiązań oszczędza finalnie klientowi czas i pieniądze. Różnica między nimi jest z pewnością w koszcie realizacji, ale to już klient może zweryfikować samodzielnie, która opcja potencjalnie i długoterminowo jest najkorzystniejsza biznesowo, i czy w ogóle jest sens się tym zajmować.
Wracają tu na chwilę do form współpracy…
Przy współpracy proaktywnej, klient otrzyma tego typu rekomendacje. Zapłaci także kilka godzin ekstra w danym miesiącu, za ich zdiagnozowanie i przestawienie, ale będzie je miał i będzie miał wybór czy je realizować czy nie.
Przy reaktywnej, klient nie zapłaci dodatkowo za te rekomendacje, ani za późniejszą realizację dodatkowych prac z tym związanych (czyli zaoszczędzi?), ale… nie będzie znał alternatywy do działania, które obecnie wykonuje i będzie po prostu płacił co miesiąc za przygotowanie tego pliku.
Mam nadzieję, że rozumiecie tu różnicę i że wyraźnie wskazałem tutaj zalety takiego podejścia.
Dlaczego piszę tutaj o ukrytym potencjale?
Ponieważ bardzo wiele ecommerców:
- nie wie o tego typu usłudze i możliwości takie współpracy z firmą informatyczną (szczególnie z wszelkiej maści wdrożeniowcami)
- nie dostrzega w tej usłudze potencjału
Oczywiście – jest druga strona medalu
Agencje mogą wykorzystywać taką formę współpracy do naciągania na godziny – ale to bardzo szybko wychodzi, gdy z przedstawionych rekomendacji nigdy nic nie jest realizowane,. Oznacza to najczęściej, że są wątpliwej jakości lub nie trafiają w obecne potrzeby danego klienta (np. nie ten etap rozwoju).
Najczęściej jednak słyszę od klientów – którzy mieli już styczność z podobną usługą i teraz sceptycznie podchodzą do naszej propozycji – iż często koszty analizy i doradztwa przekraczają znacząco koszty samego wdrożenia rekomendacji i oszczędności, które z tego tytułu miały wyniknąć.
Bo wiecie – jeżeli procedura w agencji wygląda tak, że dla zagadnienia, które przedstawiłem, zbiera się zarząd, potem zespół ekspertów, potem jest 8 spotkań z klientem po 2 godziny każde, przy minimum 4 osobach z agencji, a na końcu powstaje dokumentacja na 50 stron, której konkluzją są 3 punkty, które wymieniłem powyżej… to faktycznie może się to nie opłacać. Oczywiście wyolbrzymiam, ale często te działania mają taki charakter.
Usługę konsultingu często pompuje się do granic absurdu, otaczając ją wszelkiej maści elementami, które nie są współmierne do potrzeb. Jest to wówczas strzelaniem z armaty do wróbla…
Bez wątpienia są pomysły, które wymagają głębszej analizy – ale wówczas, według mnie, wymagane jest poinformowanie o tym klienta i uświadomienie go, że to nie będzie kilka czy kilkanaście godzin. Jeżeli się zgodzi na większą usługę konsultingową, to świadomie.
Nieumiejętne wykorzystanie potencjału usługi
Uwierzysz, że nawet świadome korzystanie z usługi – zarówno w formie proaktywnej, jak i reaktywnej – może być nieefektywne i niewłaściwe.
Jest takie powiedzenie: „nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi”. Prawda jest jednak nieco bardziej złożona. Głupich pytań może nie ma, ale są takie, które są po prostu źle zadane.
CASE STUDY
Problem
Klient z branży spawalniczej. Duży projekt – wdrożenie 2 systemów (B2B i B2C), integracje, szkolenia z obsługi, konsultacje/szkolenia marketingowe na start, itp. W ramach rekomendacji na start pojawiła się i taka, że branża w dużej mierze opiera się na sprzedaży pełnych zestawów, a nie tylko pojedynczych urządzeń. Po pierwszych importach produktów przyszedł więc czas na wdrażanie rekomendacji – klient postanowił zrobić to na własną rękę.
Działanie
Prawdopodobnie ze szkoleń, z sieci lub od firmy SEO dostał również wytyczne, że źle będzie, jeżeli będą dwa identyczne produkty w sklepie, o takich samych opisach. Zastosowane więc proste rozwiązanie: zmieniono nazwy istniejących produktów pojedynczych na „Zestaw [nazwa produktu]” oraz podmieniono cenę bazową produktu, dodano zdjęcie główne i do opisu wstawiono co zawiera zestaw.
Wynik
W teorii, rozwiązanie które wprowadzono jest jednym z rozwiązań, które sam mógłbym zarekomendować, ale w nieco zmienionej formie. To, na które zdecydował się klient ma kilka wad.
Uwzględnione w zmianie elementy (cena, zdjęcie, opis co w zestawie) to niestety nie wszystko, co należałoby zmienić. Pozostają jeszcze takie, niby małe rzeczy jak:
<ul
- META TITLE, które jeżeli zostało uzupełnione, nie zmienia się automatycznie. Obecnie w tym elemencie w wynikach wyszukiwania pojawia się stara nazwa pojedynczego produktu, co – w zestawieniu z jego ceną – źle wygląda na tle konkurencji. Brak tam po prostu info, że to cena zestawu, a nie cena pojedynczego produktu.
- Sprzedażowo nie zachęca to więc do kliknięcia, skoro prawie wszystkie wyniki na około pokazują lepszą cenę.
- SKU/EAN – pozostawiono z produktu pojedynczego, przez co wyszukiwanie w sieci przez ten element (SKU lub EAN) pokazuje zestaw z jego ceną, a nie pojedynczy produkt (ten sam skutek co powyżej).
- Dodatkowo, wyeliminowano ze sklepu produkt w czystej (bez zestawu dodatków) postaci, a może są tacy, którzy nie chcą kupić w zestawie.
Klient mógłby wiedzieć o tym wszystkim, lub otrzymać jeszcze 3 inne alternatywne rozwiązania, gdyby skorzystał z opcji skonsultowania swoich zamiarów przed realizacją…
Przechodząc jednak do sedna tego podpunktu – to, że klient często pyta, nie oznacza, że wszystko odbędzie się w omawiany, „wzorcowy” sposób. Dlaczego?
Poniżej pokażę, w jaki sposób źle zadane pytanie (czy też od razu zlecenie) może negatywnie wpłynąć na cały proces.
Załóżmy, że mamy sytuację z CASE STUDY, ale klient decyduje się przed podjęciem działań skonsultować lub zlecić to agencji. Zobaczmy różnicę w określeniu niby tego samego, ale z różnym efektem.
Są różne style przekazywania zadań/zapytań do firm IT, ale dla uproszczenia zbiorę je w 4 grupy:
- MEGA OGÓLNE
- ZAMKNIĘTE
- SUGERUJĄCE
- OTWARTE
To może mniej znaczące w przypadku pojedynczych modułów (raczej dotyczą zapytań o pełne wdrożenia), ale również się zdarzają i mogą mieć wpływ na realizację, osiągnięcie celu oraz koszty. Najczęściej sprowadzają się do rzucenia prostego hasła i oczekiwaniu na końcowy efekt.
Są to zlecenia w stylu:
„Prosimy o szybkie wdrożenie możliwości sprzedaży produktów w zestawach”.
Jeżeli agencja nie drąży tematu, a jedynie realizuje „najszybszą opcję” wdrożenia funkcjonalności zestawów, to skutek może być analogiczny do wpisania do prompta czata GPT czegoś w stylu:
„Napisz artykuł na temat różnych rodzajów spawarek. Do 2000 znaków”. Artykuł dostaniemy, ale nie widząc, czy wyczerpuje temat i czy jest to w miarę rzetelnie i optymalnie napisane.
W tym modelu zdajemy się na wybór agencji, bez przedstawiania rozwiązań alternatywnych – wybierana jest automatycznie najszybsza ścieżka. Pytanie tylko czy rozwiązuje ona problemy klienta i odpowiada jest realnym potrzebom? Tego nie wiemy, ale cel jakim jest wdrożenie funkcjonalności zostaje w pewien sposób osiągnięty.
Oczywiście agencja może próbować przedstawić wiele rozwiązań – ale jeżeli kilkukrotnie jej wytkniemy, że niepotrzebnie poświęciła czas na „te dodatki” zamiast przedstawić jedno rozwiązanie, to przy kolejnych zleceniach ich raczej nie otrzymamy.
Dość często spotykane. Pochodzą od zewnętrznych ekspertów (z wiedzą ogólną, bez np. głębszej znajomości danej technologii czy platformy); od bardzo ambitnych ecomm managerów, którzy „wiedzą najlepiej” (sorry za sarkazm), lub od klientów, którzy myślą, że to zaoszczędzi kosztów (agencja nie musi szukać rozwiązania, sami je znaleźliśmy).
Najczęściej są skonstruowane mniej więcej tak:
„Proszę o wycenę/wdrożenie modułu do sprzedaży zestawów. Tutaj link do darmowego rozwiązania na gicie. Jest tam od razu instrukcja jak wdrożyć moduł”.
Jasna instrukcja co jest do zrobienia. Wystarczy wycena, akceptacja, działamy. Nic dodać nic ująć… No właśnie – nic dodać nic ująć. Takie postawienie sprawy najczęściej zamyka drogę do zaproponowania alternatywnych rozwiązań. Zlecenie. Wycena. Realizacja. Szybko i skutecznie, pytanie tylko czy zawsze jest to optymalne rozwiązanie? Na jakiej podstawie dokonano wyboru? Czy rozważono alternatywy? Czy znamy konsekwencje takiego wyboru?
Jest bardzo podobne do powyższego, ale przewiduje dozę otwartości. Choć jest to nieco bardzie otwarte podejście (wg mnie lepsze), to najczęściej sugeruje z góry rozwiązanie lub oczekiwania/kierunek.
„Potrzebujemy modułu/wtyczki do sprzedaży zestawów… coś jak u naszej konkurencji [link]. Znaleźliśmy takie wtyczki do Magento 2 [link] – prosimy o weryfikację/potwierdzenie oraz wycenę realizacji”.
Jak widać, jest tu już pewne pole manewru – software house może zweryfikować potrzebę, zweryfikować przesłaną propozycję wtyczki i dać swoje rekomendacje w tym zakresie (może nawet napisanie własnego modułu lub już napisany własny moduł).
Nadal jednak, jest to sugerowanie rozwiązania poprzez określenie specyficznej potrzeby – „moduł do sprzedaży zestawów”. Zawęża nam to dyskusję wokół rekomendacji rozwiązania tej konkretnej potrzeby. Czasami zastosowanie takiego podejścia jest wskazane, ale powinno to być wykonane świadomie.
Pytanie tylko, czy potrzeba została określona właściwie?… i tu przechodzimy do trzeciej opcji.
W tym modelu angażujemy agencję w większym stopniu, więc trzeba się liczyć właśnie z tym, że będą to dodatkowe koszty.
We wcześniejszych przykładach, składowe zapytań opierały się na określeniu CO i JAK chcemy by było zrobione.
W modelu otwartym chodzi o to, by wskazać PROBLEM DO ROZWIĄZANIA i OCZEKIWANY CEL/REZULTAT. To „JAK” kompletnie pomijamy (nawet jeżeli mamy coś na myśli), bo chcemy, by nie było to ograniczeniem – wręcz przeciwnie, zależy nam na poznaniu możliwie największej ilości rozwiązań problemu.
W takim mega skrócie, zapytanie może wyglądać tak:
„Posiadamy w sklepie na ten moment wyłącznie produkty proste (jeden produkt = jedno sku). Nasza konkurencja, oraz cała branża, w dużej mierze promuje i opiera sprzedaż na sprzedaży zestawów. Widzimy różne podejścia w zależności od firmy. Tutaj przykłady: [link], [link], [link]. To, czego potrzebujemy, to zorganizowanie u nas na sklepie sprzedaży zestawów. Chcemy, obok produktów pojedynczych, umożliwić sprzedawanie produktów w różnie skonfigurowanych zestawach (jeden produkt może mieć wiele zestawów). Jesteśmy otwarci na sugestie jak to zrobić – prosimy o zarekomendowanie rozwiązania”.
To jest minimum z minimum w naszym przykładzie. Jak widać, nie jest tu potrzebna wiedza techniczna. Nie jest tu potrzebna wiedza na temat danej platformy (choć taka zawsze się przydaje). Nie jest tu potrzebna w zasadzie żadna wiedza z zakresu ecommerce.
Prowadzimy biznes. Zdiagnozowaliśmy problem i potrzebujemy go rozwiązać. To podstawy prowadzenia biznesu.
Optymalizacja = przechodzenie z formy proaktywnej na reaktywną zamkniętą/sugerującą?
W obecnej sytuacji rynkowej całkiem zasadne może wydawać się przechodzenie na reaktywną formę współpracy. By zaoszczędzić kasę, zlecamy jedynie wówczas, gdy mamy potrzebę i dokładnie precyzujemy zakres działania, by wycena była możliwie najbardziej precyzyjna.
Pytanie jest jednak takie – czy oszczędność tego typu jest realną oszczędnością?
Ograniczenie możliwości poznania różnych rozwiązań danego zagadnienia/problemu wydaje się być jedynie złudną oszczędnością. Nawet jeżeli agencja dobierze rozwiązanie w dobrej wierze i przedstawi je jako według niej najrozsądniejsze, to nigdy do końca nie możemy być pewni, że jest to rozwiązanie optymalne z punktu widzenia klienta.
Oczywiście, jeżeli widzi tylko jedno rozwiązanie i koszt jest dla niego akceptowalny, to wydawać się może, że tak jest. Ale tak być nie musi.
Warto się nad tym zastanowić – i nie mówię tego jedynie w kontekście współpracy z firmami wdrożeniowymi, ale w zasadzie dotyczy to współpracy z każdą firmą, w której cokolwiek zlecamy. Może to dotyczyć nawet budowlanki – gdzie możemy z góry kupić podkład i farby i zlecić malowanie kuchni czy łazienki, a budowlaniec po prostu wykona usługę, a możemy też przedstawić zagadnienie/problem i wysłuchać, co druga strona ma na ten temat do powiedzenia… bo może nie przewidzieliśmy, że trzeba użyć innego podkładu lub zastosować jakiejś żywicy, by zapobiec zbieraniu przez materiał wody z pary podczas korzystania z prysznica…
Podsumowanie
Nie chciałbym, by ten tekst został odebrany jako narzekanie czy biadolenie nad sytuacją firmy czy branży… De facto, my – jako branża wdrożeniowa – jesteśmy w dość uprzywilejowanej pozycji… Przy kryzysie i potrzebie ograniczania kosztów, praktycznie nigdy firmy typu ecommerce nie zaczynają od nas. Po drodze są przecież takie usługi jak: SEO, obsługa FB, copywriterzy, agencje marketingowe i performance, dostępy do aplikacji zewnętrznych, itd.
Możesz odciąć dopływ treści na bloga, możesz zostawić ustawione reklamy samopas, możesz odciąć usługę SEO – siłą rozpędu sklep internetowy będzie działał jeszcze przez jakiś czas „na autopilocie”… ale jeżeli kompletnie odetniesz wsparcie firmy utrzymującej technologię (serwer lub oprogramowanie), to nie jest łatwo na szybko nauczyć się programowania lub zostawić to bez działania bo „jakoś to będzie”. Jeżeli serwer nie działa, lub aplikacja nie działa – to ta część biznesu po prostu nie działa, kropka.
Nie chodzi mi więc o trudną sytuację mojej branży.
Zadaniem tego tekstu jest to, by każdy ecommerce, każdy pracownik firmy działającej w ecommerce, który prowadzi współpracę z jakimkolwiek zewnętrznym dostawcą, zastanowił się przez chwilę, czy realnie korzysta z potencjału takiej współpracy.
Jak pokazałem na przykładach w tekście, czasami kilka dodatkowych godzin zapłaconych za otrzymanie zestawu rozwiązań może zaoszczędzić nas sporo wydatków w przyszłości.
Każda firma działająca dłużej w danej branży ma jakiś bagaż doświadczenia – dlaczego nie korzystać z tego doświadczenia, skoro i tak współpracujemy z daną firmą (agencją SEO, kreatywną, wdrożeniową, obsługującą sociale, itd.)?
Poza tym, wydaje się oczywiste, że po tym, czy i co rekomenduje, lepiej jest ocenić daną firmę i jej fachowość, niż po stawce jaką dała, czy po spotkaniach sprzedażowych przed podpisaniem umowy.
Bardzo często spotykam się z sytuacją, w której „kreatywność” drugiej strony jest ograniczana… czasami przez zamknięte, bardzo sprecyzowane zapytanie o koszt danego rozwiązania; czasami przez zbyt ambitnego pracownika/właściciela, któremu wydaje się że „wie najlepiej”; czasami przez brak wiedzy o możliwości skorzystania z takiej wiedzy.
Co chciałbym, żebyś zapamiętał z całego tego artykułu?
Warto pamiętać, by przedstawiać problem oraz oczekiwany efekt i pytać drugą stronę o potencjalne rozwiązania. Nawet jeżeli mamy już wymyślone rozwiązanie (optymalne, lub tak się nam wydaje), warto nie odkrywać go na początku, poczekać na propozycje z drugiej strony. Mogą się one okazać lepsze, mogą się okazać gorsze – ale zawsze będziemy mieć szerszą perspektywę, która potwierdzi nasz wybór, lub zmieni się to w rozwiązanie optymalne, którego nie przewidzieliśmy.
Unikaj często popełnianego błędu „szukaniem firmy, która już takie coś robiła”. Dlaczego? Bo doświadczenie w danej branży nie zawsze jest optymalne – może (ale nie musi, nie generalizujmy) kończyć się tym, że zamykamy się w bańce rozwiązań danej branży. Czasami lepiej jest mieć świeże spojrzenie spoza branży – być może w innych branżach rozwiązywano dany problem inaczej – czytaj: lepiej, w bardziej innowacyjny sposób, niż obecne rozwiązania w twojej branży…
Nie daj sobie zrobić z takiej usługi puszkę do nabijania godzin. 5 pomysłów co miesiąc, 25 dodatkowych godzin stale wpisanych w rozliczenie, a realnie z żadnego z nich nie skorzystałeś bo są nietrafione. W takich wypadkach powinieneś ukierunkować swoje oczekiwania: „nie chcę dodatkowych >ficzerów< na front sklepu, interesuje mnie optymalizacja pracy zespołu wewnętrznego obsługującego sklep”. To pozwoli ci otrzymywać konkretnie ukierunkowane propozycje.
To tyle…
Jeżeli nie korzystasz w ten sposób ze współpracy z firmami, które cię obecnie obsługują, to zacznij.
Jeżeli nie udało ci się w ten sposób współpracować z agencją, która obsługuje Twój sklep oparty o Magento – to zapraszam do kontaktu 🙂
Jak się z nami skontaktować?
Wyślij mail: biuro@network-interactive.pl, zadzwoń +48 504 467 887
lub kliknij poniższy przycisk i zamów bezpłatną konsultację.